Aerobic, callanetics, stretching, nordic walking, zumba, aquafitness – próbowałam różnych form ruchu, zależnych od aktualnej mody i stylu naszych czasów. W poszukiwaniu harmonii z tym, co wewnątrz i z tym, co na zewnątrz, poczułam potrzebę znalezienia dla siebie czegoś innego.
Po nowym roku, jak zwykle zadając sobie nowe pytania, w którym kierunku iść i co teraz będzie dla mnie najlepsze, skierowałam swoje kroki w stronę tai-chi. Byłam zauroczona od pierwszego treningu szczególną atmosferą, fajnymi ludźmi, znakomitym podejściem prowadzącego do każdej nowej osoby, przemyślanym programem pracy z ciałem. Treningi wciągnęły mnie na tyle, że zaczęłam ćwiczyć regularnie, dwa razy w tygodniu. Ruchy w tai-chi wymagają od osoby początkującej skupienia i zaangażowania. Nie są trudne, ale trzeba odciąć całe myślenie o sprawach codziennych i być tylko „tu i teraz” ze swoim ciałem, oddechem i z całą grupą.
Efektem ćwiczeń jest fantastyczny stan lekkości, zadowolenia i relaksu. Mam poczucie panowania nad swoim ciałem, nie odczuwam żadnych dolegliwości, dobrze śpię, jestem bardziej cierpliwa. Tai-chi można ćwiczyć wszędzie, nie wymaga specjalnych warunków ani okoliczności, wystarczą tylko chęci. I co ważne, można ćwiczyć w każdym wieku. Odnajdując tai-chi czuję się tak, jakbym po długiej wędrówce wreszcie wróciła do domu…
I jeszcze mój wiersz, który dedykuję tai-chi
Droga tai-chi
znalazłam ciebie po drodze
chodźmy dalej razem
a gdy droga się skończy
ty będziesz drogą dla mnie
a ja dla ciebie
Beata O.